13 sty 2014

Łikendowo w sobotę.

.... czyli sobota i niedziela.

W sobotę byłyśmy z mamą na zakupach, no może żadna to nowość ani też większa rewelacja, ale wspomnieć mogę przecież. A to przy okazji pochwalę Wam się, że mama nie wzięła tym razem wózka mojego i jeździłam w takim wózku sklepowym :).
Właściwie to już drugi raz, bo pierwszy raz tydzień wcześniej jeździłam w takim wózku i wtedy był z nami tatuś. Testowali czy nie pogryzę tego sklepowego wózka lub czy z niego nie wyskoczę. A ja przecież grzeczna jestem! Tylko czasem za głośno rozmawiam, no ale, w sklepie jest głośno tak jak na basenie i trzeba głośno rozmawiać!  Podczas tego testu to nie wiem kto miał więcej frajdy z jazdy tym wózkiem po sklepie ja czy tata mój :). I dobrze, że siedziałam w tym wózku, bo inaczej inni ludzie wzięliby tatę za duże dziecko które udaje Adama Małysza tego skoczka byłego - wiecie ;) A tak ze mną w środku to tylko się uśmiechali bez pukania w czoło ;)

A w sobotę z mamą też było fajnie, mama Małysza nie udaje , bo jest skupiona na zakupach - tak myślę, że tylko o to chodzi :). 
Kupiłyśmy różne smakołyki i parę soków bo wieczorem mieli nas odwiedzić Ciocia J. z Wujem G., a ja nie mogłam się ich doczekać ..
Ciocia z Wujem przyszli akurat po mojej popołudniowo-wieczornej drzemce, było super, głośno rozmawiałam, mało ich słuchałam, a na stole stało mnóstwo różnych naczyń z ciekawą zawartością. Mama dała mi miseczkę z moimi flipsami, tylko nie wiem po co ? Ale dała.

Było tak:


 Z wujem zdjęcia nie mamy, ale spoko nadrobimy :)



j

p

1 komentarz: